Do mieszkania Caroline dotarłyśmy wcześnie. Szłyśmy w kompletnej ciszy, i co najmniej żadne z nas nie miało zamiaru jej przerwać. Blondynka cały czas się nad czymś zastanawiała. Nie miałam pojęcia nad czym. Ja za to cały czas byłam zaniepokojona. Jakbym myślała, że ktoś mnie śledzi ale... Ja chyba wariuję. Naprawdę. Coraz to gorzej ze mną, cieszę się tylko, że będę mogła poznać Damona. Z tego co mówiła o nim Caroline wywnioskowałam, że się nie lubią. Możliwe, że nawet go polubię.
Dotarłyśmy z Caroline pod brązowe drzwi, zatrzymałam się czekając aż ta wyjmie klucze i wejdziemy. Wreszcie weszłyśmy do salonu. Podłoga była z ciemnego drewna a meble z jeszcze ciemniejszego. Były tam cztery może więcej sypialnie, kuchnia i salon. Na środku salonu stała duża kanapa, a na przeciwko niej
wielki telewizor. Zauważyłam też mini barek z alkoholem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przejechałam jeszcze raz wzrokiem po pokoju. Był ładny w swojej prostocie.
- Zawołam Damona - oznajmiła z uśmiechem Caroline. Pokiwałam głową. Weszłam w głąb salonu. Blondynka zdążyła już zniknąć w jednej z sypialni. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, cały zły humor prysł jak za dotknięciem magicznej różdżki. Po chwili moich rozmyślań zjawiła się blondynka wraz z czarnowłosym mężczyzną. Mogę otwarcie powiedzieć, że był przystojny i dobrze zbudowany. Miał na sobie skórzaną kurtkę i jeansy.
- To jest Damon. - przedstawiła go blondynka. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Widziałam, że Caroline nie ma zamiaru mnie przedstawiać. Musiałam zrobić to sama. Podeszłam do Damona bliżej.
- Miło mi Cię poznać, Damon - przywitałam się ciepło. Spojrzałam prosto w jego szare oczy.
- Przyprowadziłaś przekąskę, Blondi? - spytał złośliwie. Caroline wywróciła oczami, kręcąc głową.
- Ona jest wampirem - odparła blondynka. Jego wzrok powędrował do mnie.
- Uciekło mi twoje imię. - oświadczył Damon. Spojrzałam na Caroline, po czym znowu na czarnowłosego.
- Jestem... - zawahałam się - Nell Pierce - przedstawiłam się uprzejmie.
- Damon Salvatore - uśmiechnął się jednak po chwili zmarszczył brwi - Pierce?
- Nie jestem siostrą Katherine - zapewniłam, przyzwyczajona do takich typu pytań. Zawsze te same skojarzenia. Podeszłam do kanapy i na niej usiadłam. Caroline poszła za moim przykładem także siadając, natomiast Damon podszedł do barku nalewając sobie bursztynowego trunku.
- Damon ma jeszcze brata - powiedziała nagle blondynka, uśmiechając się - jest milszy od niego.
- Serio? Ma brata? - spytałam.
- Tak...
- Ja tu jestem Blondi - rzekł poirytowany Damon, przerywając jej wypowiedź.
- Jak ma na imię? - zapytałam się Caroline, ignorując Damona.
- Stefan Salvatore - odpowiedziała wesoło.
Stefan i Damon. Już zaczynam ich lubić. Jestem ciekawa czy brat Damona jest tak samo przystojny ja on. Zaśmiałam się w duchu za moje dziwne myśli. Naszą rozmowę przerwał telefon blondynki. Zdenerwowana wyjęła go z kieszeni, wciskając zieloną słuchawkę:
- Halo? Tak. Już jadę. Do widzenia - słyszałam krótka wymianę zdań.
- Muszę jechać. - oznajmiła smutno - Możesz tu na mnie poczekać jeśli chcesz.
- Pewnie - zadeklarowałam się radośnie.
- Na pewno?- spytała chcąc się upewnić - Damon jest wkurzający - ostrzegła, spoglądając to na wampira to na mnie.
- Tak, leć. - zapewniłam blondynkę.
- Pa! - krzyknęła na pożegnanie wychodząc z mieszkania. Westchnęłam teatralnie, kierując swój wzrok na barek z alkoholem. Zaschło mi w gardle. Wstałam i pokierowałam się w jego stronę.
- Mogę? - spytałam chwytając szklane naczynie w dłoń. Damon jakby się ocknął.
- Tak - odpowiedział przeciągając sylabę i podchodząc do mnie. Nalałam sobie burbon do szklanki, upijając łyk. Oparłam się o brzeg blatu.
- Więc panno Pierce, opowiedz coś o sobie - zaproponował wampir.
- Mam przyjaciółkę - powiedziałam powoli.
- Jest szansa, że ją znam? - spytał nalegając bym mówiła dalej.
- Katherine Pierce. - odpowiedziałam po chwili wahania.
- Czyli ona cie przemieniła - stwierdził oschle.
- Właściwie to nie ona. - oznajmiłam niepewnie czy powinnam to mówić. Spojrzał zaskoczony w moje oczy. Tak samo jak inni miał błędne zdanie na temat mojej przyjaciółki. Tak czy inaczej nie powinnam mu tego mówić, ponieważ nie wiedziałam sama kto mnie przemienił.
- Więc kto? - spytał zaskoczony moim wyznaniem.
- Sama nie wiem. - odpowiedziałam. Dopiłam do końca napój i odstawiłam szklankę.
- Możemy zmienić temat? - spytałam patrząc w dół. Nie byłam pewna czy to był dobry pomysł ale nie chciałam rozdrapywać starych ran, które pomimo czasu nadal były pełne bólu.
- Jasne... - spojrzał na mnie uśmiechając się uwodzicielsko - Skąd znasz nasz obecny obiekt westchnień Klausa?
- Właściwie to nie za bardzo się znamy - przyznałam ze śmiechem. Sposób w jakim mówił Salvatore był komiczny. - Byłam przyjaciółką Bonnie.
- Ach... Naszej małej wiedźmy. - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie - Myślałem, że ona nienawidzi wampirów.
- Poznałam ją kiedy byłam człowiekiem. - odparłam. Musiałam przyznać, że z kimś takim jak Damon miło się gada, a przynajmniej mnie.
- Wole nie wchodzić w szczegóły - oznajmił po chwili. - Na razie - ostrzegł z diabolicznym uśmiechem.
- Więc... - zaczęłam pełna nadziei, że przynajmniej on będzie znać odpowiedź na męczące mnie pytanie.
- Znasz Pierwotną Rodzinę? - spytałam upewniając się.
- Dobrzy znajomi - odpowiedział sarkastycznie. Uśmiechnęłam się.
- A więc, może wiesz jak to się stało, że Bonnie jest z jednym z Mikaelsonów?- spytałam w duchu trzymając kciuki, że uzyskam odpowiedź. Uśmiechnął się rozbawiony.
- Wiesz, ja też zastanawiam się jak to możliwe - wyznał, podpierając się o blat. - No, więc zaczęło się jak u każdego - powiedział.
- Czyli? - spytałam nie rozumiejąc do czego zmierza czarnowłosy.
- Nie oglądasz filmów? - spytał drwiąco.
Westchnął zrezygnowany.
- Bennett nienawidziła Pana M i z wzajemnością - wyjaśnił, uśmiechając się przy tym. Szczerze, to nawet o tym myślałam, ale od razu odrzuciłam tą myśl. Uśmiechnęłam się więc, sama do siebie jakbym wygrała w Lotto.
- Co zmieniło jej nastawienie? - zapytałam czując jak ciekawość skręca mnie od środka.
- Noo, zaczęło się od połamania mu kilku kości... - powiedział Salvatore, ale zatrzymał się. - To trochę pogmatwane - przyznał. - Jednakże, czarujące słówka i nie raz uratowanie jej, sprawiło, że zakochała się w walniętym dzieciaku. - streścił swoją opowieść krótko. Zastanawiało mnie czy on ma dziewczynę, albo czy miał.
- A ty, kochałeś kiedyś kogoś? - spytałam nieśmiało nie patrząc mu w oczy - Doświadczyłeś miłości?
- Tak i powiem ci że jest ona przereklamowana - powiedział pewnie. - A ty?
- Ja nie czułam miłości. - odparłam zgodnie z prawdą patrząc przed siebie, zaskakując tym samym wampira.
- Nigdy? - zdziwił się - Każdy czuł miłość, do rodziców...
- Nie ja, Damon - przerwałam mu - Owszem zdarzały mi się jakieś przebłyski, ale na pewno nie do rodziny - oznajmiłam lodowato. Odetchnęłam głęboko i wzięłam duży wdech.
- Czyli jesteś wampirem, masz za przyjaciółkę Katherine i kumplujesz się z małą wiedźmą - podsumował, prychając.
- Co? - spytałam nie rozumiejąc jego prychnięcia.
- Nic tylko dziwię ci się, że jesteś jeszcze żywym trupem - wyjaśnił uśmiechając się uwodzicielsko w moją stronę.
- Zawsze taki jesteś? - wypaliłam patrząc na niego kątem oka.
- Jaki? - odepchnęłam się od blatu i pokierowałam się na środek pokoju.
- Arogancki, bezczelny... - przerwałam nie chcąc już wymieniać.
- Lata praktyk - oznajmił patrząc na mnie. W jego oczach widać było pożądanie, co mile mnie zaskoczyło. Dosłownie płonęłam więc odwróciłam wzrok. Jeszcze się tak nie czułam. Nieśmiała i prześwietlana spojrzeniem.
***
Caroline wpadła do mieszkania razem Bonnie, po dwóch godzinach od jej wyjścia. Śmiałam się razem z Damonem. Spojrzałam na intruzów i od razu spoważniałam, lecz gdzieś na twarzy nadal błąkał mi się uśmiech. Wstałam z kanapy, i podeszłam kilka kroków w stronę blondynki i brunetki. Na widok brunetki się trochę spięłam, ale też ucieszyłam.
- To na mnie już czas - wymamrotałam spuszczając głowę i mając zamiar wyjść. Przyjaciółki spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym popatrzyły na mnie.
- Raczej nie - zachichotała nie mogąc się powstrzymać Bonnie. Uśmiechnęłam się zdziwiona, podnosząc głowę, by spojrzeć na brunetkę.
- Wyjaśnisz?
- Musimy omówić pewne sprawy - odezwała się Caroline, również się śmiejąc. Dziewczyny pociągnęły mnie do pokoju brunetki, nie dając dojść do słowa. Ich słowa zbiły mnie z tropu. Nie wiedziałam czego się po nich spodziewać. Sypialnia czarownicy była urządzona, jak również całe mieszkanie w nowoczesnym stylu. Naprzeciw drzwi, pod ścianą stało ogromne łóżko, a po obu stronach stoliki nocne. Na prawo od wejścia stało biurko, a na lewo, ogromna, zabudowana szafa.
- Pierwotni chcą urządzić bal. - odezwała się Bonnie, zwracając moją uwagę. Wykrzywiłam usta w uśmiech. - Że co?! - prawie krzyknęłam zszokowana, że ktoś jeszcze urządza bale. Wiem, że mają tysiące lat, ale to? Serio, nie widziałam w tym sensu, i tak właściwie to na czyją część będzie? - Przepraszam, ale w tym wieku ktoś jeszcze bawi się w bale? - spytałam z otwartymi szeroko oczami, i poważnie rozbawioną miną.
- Trzymaj! - Caroline podała mi ostemplowaną kopertę. Moją uwagę przykuł stempel. Litera M. Usiadłam po turecku na podłodze i z ciekawością otworzyłam kopertę. Ujrzałam ozdobny papier i zapisane na nim zaproszenie, brzmiało jak każde inne. Zdezorientowana odwróciłam kartkę, kręcąc z niedowierzaniem głową. Na odwrocie był dopisek:
"Mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną porozmawiać
i ofiarujesz taniec."
Elijah
- Co jest? - spytała Bennett, widząc jak się speszyłam. Dlaczego Pierwotny wampir chciał porozmawiać ze mną? My się nawet nie znamy, chociaż może chce dowiedzieć się czegoś o moich rzekomych mocach. Wiem, że niektórzy się nimi interesują. Po za tym nie mam nawet sukni, i nie miałam zamiaru w przyszłości jej kupić. Nie lubiłam sukienek. Ale skoro Elijah chce ze mną porozmawiać to chyba nie wypadało by odmówić, prawda?
- Nic tylko.. - w ostatniej chwili zmieniłam zdanie - Nie mam sukni na bal. - oświadczyłam, patrząc to na Bonnie to na Caroline.
- Coś się załatwi - zapewniła blondynka z uśmiechem. Pewnie nie spodziewała się takiej reakcji. Prędzej stanowczych protestów.
- Nie mam też partnera, chyba, że mogę iść sama - dodałam. Nie widziałam problemu by iść samej, zwłaszcza, że i tak będę później tańczyć z Pierwotnym.
- Pójdziesz ze mną - odezwał się męski głos za mną. Obróciłam gwałtownie głowę. Przekręcając głowę, spojrzałam z wyrzutem na Damona. No zawsze coś - pocieszyłam się w myślach.
___________________________________________
Shit, ale dobra. Myślę, że pisanie idzie mi lepiej na drugim blogu. Według mnie i mojej mamy. Tak więc dodaję i oznajmiam, że kolejny rozdział możliwe, że pojawi się za dwa tygodnie, może jeden. Przepraszam, ale mam na głowie do nauczenia ułamki niewłaściwe i liczby mieszane, do tego dochodzi poprawa z historii na piątkę i konkursy, a uczę się sama więc trochę to zajmuje.
Do Napisania J :*