wtorek, 14 października 2014

Rozdział 15

Nie pamiętam jak długo byłam nieprzytomna, jednak jak tylko się obudziłam spostrzegłam przed sobą Tyler'a. Boże, pobłogosław go, bo inaczej bądź pewien, że go zabiję. Moja skóra nadal była poparzona, a byłam pewna, że jak tylko ją dotknę, zacznie piec. Cholerna werbena, niech go diabli biorą, albo sama go tam ześlę.
- Nasza księżna się obudziła - kiedy odzyskałam ostrość, stwierdziłam, że odezwał się Lockwood, a nie jak mi się zdawało na początku, ja.
- Księżna cię zabije - syknęłam i z niewiadomych powodów, przestałam się uśmiechać a w głowie usłyszałam coś na wzór głosu. Graj na zwłokę... Zmarszczyłam brwi, ale od razu oprzytomniałam. Pokręciłam głową i zobaczyłam, że chłopak bawi się sztyletem. Przełknęłam cicho ślinę, jednak postanowiłam, że nie poddam się jego wpływowi. Powoli zbliżał się do mnie, a ja korzystając z mojego, jakże pełnego pomysłów w tej chwili umysłu, wykorzystałam jedyną rzecz jaka zapadła mi w pamięć.
- Dlaczego nie jesteś z Caroline? - zapytałam nagle. Hybryda zatrzymał się patrząc na mnie zdziwiony i lekko skrępowany. Zmrużył oczy podejrzliwie, jednak westchnął i ku mojej uciesze, usiadł na ziemi, koło drzwi.
- Czemuż to zawdzięczam tę ciekawość? - przechylił głowę w bok, bacznie obserwując każdy mój ruch.  Uśmiechnęłam się słodko.
- Po prostu jestem bardzo ciekawską osobą - skłamałam. Nigdy nie byłam ciekawska... No może czasami byłam, ale nigdy nie wsadzałam nosa w nie swoje sprawy. Oj, to nie ja byłam od tego
- Zdradziłem ją - wyjaśnił, znowu wstając.
- Dlaczego? - palnęłam bez namysłu, kiedy widziałam, że obchodzi moje krzesło. Phi, moje...Ale to określiłam.
- Chwila słabości z jedną taką - powiedział beztrosko, przykładając nóż do mojego gardła. - Jak myślisz, czy kiedy poderżnę ci gardło, będziesz nadal żyć? - spytał szeptem, a kiedy usłyszałam, że na górze coś się przewróciło, odetchnęłam w środku z ulgą. Zmarszczył czoło, niezadowolony i niechętnie odłożył nóż na stół obok mnie. Wyszedł, a ja... Ja próbowałam dosięgnąć ostrze.


*


Kiedy Elijah i Katherine zatrzymali się, było już kilka sekund przed zachodem słońca. Pierce mimo iż była wampirem była zmęczona. Bardzo zmęczona, tak, że ledwo udawało jej się utrzymać otwarte oczy. Kiedy wysiedli spostrzegła gdzie są, od razu podeszła do Pierwotnego ze złością w oczach.
- Dlaczego się zatrzymujemy? - warknęła, choć wiedziała, że nie powinna. Mikaelson uśmiechnął się jednak nie zwracając na jad w jej głosie. Znał prawdziwą Katherine, więc nie przejmował się jej humorami czy zaczepkami.
- Nie wiem jak ty, ale przydałby nam się odpoczynek, Katerino - oznajmił, wchodząc do hotelu. Dziewczyna zacisnęła zęby, żeby przypadkowo nie wybuchnąć i nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. W myślach jak mantrę powtarzała: Piąte: nie zabijaj.
Wparowała do recepcji i zauważyła, że Elijah już idzie w stronę windy. Szybko do niego podbiegła, zaraz po tym drzwi urządzenia zamknęły się. Kiedy tylko, Pierce usłyszała wnerwiająca muzyczkę, odważyła się odezwać.
- Chcę znaleźć Nell - oświadczyła dobitnie, nie patrząc na niego tylko, dziwnie wpatrując się w szarą ścianę, jakby chciała tam kogoś zobaczyć - Nie pomagasz mi w tej chwili - wyrzuciła z siebie. Miała dość, jeśli teraz nie znajdzie Nell ona może umrzeć. Do cholery, dlaczego w ogóle ona go słucha? Co się stało z tą Katherine, która po trupach dążyła do celu?
- Katerino, od kilku godzin widać jak bardzo zmęczona jesteś - oznajmił, wychodząc z windy i idąc korytarzem w prawo. - Jesteś padnięta, a wyczerpana nie pomożesz pannie Pierce - powiedział, wchodząc do pokoju. Katherine wzięła głęboki wdech i zrobiła to co on. W pomieszczeniu jedno wydawało jej się dziwne. Była tylko jedna sypialnia, więc gdzie Elijah będzie spał? Bo oczywiście ona zajmuje łóżko. Za nim Pierwotny się zorientował dziewczyna już leżała na miękkim materacu, z zamkniętymi oczami. Po chwili, ku zdziwieniu wampirzycy, leżał zaraz koło niej. Korciło ją by zapytać dlaczego nie śpi na podłodze bądź kanapie, ale było to nawet jak na nią nie grzeczne, a po za tym... Przecież to Elijah! Na niego nie da się gniewać, przynajmniej ona nie umie tego zrobić. W końcu nie wytrzymała.
- Dlaczego nie śpisz na podłodze? - zapytała niewyraźnie. Mikaelson mimowolnie się zaśmiał, co zdziwiło trochę Katerinę.
- Tu jest wygodniej - stwierdził po chwili rozbawiony. Jak to się dzieje, że przy niej on tracił całą tą swoją powagę?
- W łóżku robi się też inne rzeczy - mruknęła cicho, by ten jej nie usłyszał. Jednak słyszał doskonale.
- Na przykład? - postawił wszystko na jedną kartę. Katherine uśmiechnęła się radośnie.

*


Kiedy Caroline wtargnęła do rezydencji Mikaelsonów, niektórzy porównali by ją na pewno do burzy. Była wściekła. Jak tylko ujrzała najmłodszego z Pierwotnych, wymierzyła mu siarczysty policzek, patrząc przy okazji jak Klaus, śmieje się z nich po kryjomu.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - warknęła na niego, jednak w duchu trochę się uspokoiła, widząc, że Kol jest dość zmieszany. Przez chwilę wpatrywał się w nią, niezrozumiałym wzrokiem, po czym prychnął, upijając jak dotąd niezaczętą whiskey.
- Że niby co? - zapytał, po czym uwalił się na kanapie.
- Powtórzę jeszcze raz. Na razie łagodnie - ostrzegła, kipiąc ze wściekłości - Dlaczego do jasnej cholery jej to zrobiłeś!? - w chwili z wypowiedzeniem tych słów, Klaus zauważył dużą zmianę na twarzy brata. Teraz to dopiero był zdziwiony.
- O co ci chodzi? - spytał w końcu.Nie minęła chwila, a blondynka ponownie go spoliczkowała. Tym razem dużo mocniej niż wcześniej i z wyrazem twarzy, o który nawet Bóg zemsty byłby zazdrosny.
- Zerwałeś z Bonnie! - oskarżyła, przygniatając go do ściany. W sumie Pierwotny nic sobie z tego nie robił, bo w zasadzie Caroline nie może mu nic zrobić. - Dlaczego?! - krzyknęła.
- Tak ci powiedziała? - zdziwił się mimo wszystko. Forbes prychnęła, kręcąc z obrzydzeniem głową. Spojrzała na niego i jakby nie dostrzegła tej nutki prawdy w jego głosie.
- Tak! - warknęła - Gadaj, albo przysięgam... Zginiesz - groźbą dziewczyny się nie przejął. Dlaczego Bennett miałaby okłamywać własną przyjaciółkę?
- To ona zerwała ze mną - oświadczył w końcu, na co Caroline puściła zdezorientowana chłopaka.  Nie wiedzieć czemu uwierzyła mu. Odruchowo spojrzała na hybrydę, która lekko kiwnęła głową, na potwierdzenie jego słów. - Nie powiedziała ci? - spytał.
- Właśnie, że przeciwnie. Powiedziała, że to ty z nią zerwałeś - pokręciła głową - Przepraszam, że cię tak napadłam - wymamrotała, odsuwając się od niego.


*

Tyler wszedł niechętnie na górę, przeklinając się, że nie zostawił tej sprawy. W końcu, kto mógł być w jego mieszkaniu? I po co? Przecież wszyscy którzy go znali wyjechali, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co. Kiedy miał zawrócić i zejść do lochów, odwrócił się słysząc kogoś za sobą. Widok ślicznej brunetki nie tylko go zdziwił, ale i przeraził.
- Witaj idioto - powiedziała przesłodzonym głosem, po czym przestając się uśmiechać, skręciła mu kark. Rozejrzała się zirytowana, po czym przeszła nad jego ciałem.

*

Kiedy Silas przestał w końcu użalać się nad sobą, wrócił na polanę, na której miał się spotkać z dziewczyną. Czerpał satysfakcję z tego, że mógł ją zabić i dowolnie zmanipulować. Mulatka była naiwna sądząc, że ich wszystkich uratuje. W sumie, tak naprawdę zależało mu tylko na zabiciu Claudii, która była dla niego głównym zagrożeniem. Dopiero po tym może zacząć część drugą planu.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy usłyszał zbliżające się kroki nastolatki. Dziewczyna podeszła do niego i stanęła kilka metrów przed nim.
- Teraz gadaj czego chcesz. - rozkazała władczo, spoglądając na niego z pogardą, której on zdawał się nie dostrzegać. Podszedł do niej o kilka kroków, jednak tym razem czarownica nie ruszyła się o krok. Wiedziała, że tym sposobem chciał ją zastraszyć, ale ona tak łatwo się nie da. O nie! Na to musi sobie poczekać.
- Wielu rzeczy. - odparł z uśmiechem, beztrosko patrząc wprost na nią. - Jednak jednej rzeczy pragnę ponad wszystko. - zaznaczył, wznosząc do góry palec, jakby kazał jej czekać na ciąg dalszy. Jego zachowanie tak mocno zirytowało Bonnie, że prychnęła obrzydzona.
- Do rzeczy - ponagliła, na co on się skrzywił, lecz wykonał polecenie.
- Jesteś niecierpliwa, Bennett - zauważył - Chcę wiedzieć gdzie jest Claudia - oznajmił, ale ona zmarszczyła brwi, teraz zupełnie nie wiedząc o co mu chodzi. Przecież siedziała w domu, albo była gdzieś z Katherine. W ogóle co on od niej chciał?
- Nie wiem - odparła zgodnie z prawdą. Wzruszyła ramionami. - Kazałeś mi zerwać z Kol'em, czego chcesz jeszcze? - zapytała zirytowana. Słońce już zachodziło, a na dworze robiło się coraz to zimniej. Okropne macki mrozu, łuskały gołe ramiona Bennett, wywołując lekkie dreszcze.
- Wiesz, albo... - uśmiechnął się szerzej - nie. - zmrużył oczy, widząc nagle dlaczego nikt nic nie wie. Dlaczego wcześniej na to nie wpadł. Jeśli nawet jej siostra nie wie gdzie jest, ani była przyjaciółka, to jest jedno wyjście, które logicznie to wyjaśniło. Młoda La Grey została porwana. To znaczyłoby, że ktoś go uprzedził.
- Co masz na myśli? - dziewczyna nagle się ożywiła. Silas zaśmiał się szyderczo, kręcąc głową.
- Kochana Nell została porwana, a ty nawet o tym nie wiesz. - naśmiewał się z niej.
- Wcale nie! - zaprzeczyła, bo szczerze nie wiedziała o czym teraz mówił. - Kłamiesz - oskarżyła już spokojniej, biorąc kilka krótkich wdechów. Cały żal po zdradzie przyjaciółki jakoś zniknął, choć nadal dawał się we znaki.
- Nie kłamię, dobrze o tym wiesz, Bennett - oświadczył, będąc przy niej. Chwila nie minęła, a już go nie było.

*

Uniosłam głowę i musiałam zmrużyć powieki, tak bardzo oślepiło mnie światło, które wdarło się do pomieszczenia, wraz z otwarciem drzwi. Schyliłam trochę głowę i podniosłam ją dopiero, kiedy wrota znowu zostały zamknięte. Zmarszczyłam zdziwiona czoło, kiedy zauważyłam, że przede mną stoi jakaś dziewczyna. Miała trochę ciemniejsze ode mnie włosy, ale tak samo niebieskie oczy co ja. Wpatrywała się we mnie, a ja przez chwilę w jej oczach dostrzegłam cień troski. Prychnęłam w myślach. Przecież to niedorzeczne. Nawet jej nie znam, ale mimo to czuję, że jest mi bliska. Coś jak z miłością. Zaczyna się od nieznajomego, ale czujesz, że to właśnie on. Że znasz go całe życie, gdy w rzeczywistości zamieniliście ze sobą kilka zdań.
- Kim jesteś? - zapytałam, ale jakby obawiając się odpowiedzi. Dziewczyna westchnęła, po czym przysuwając się do mnie, zerwała liny z moich nadgarstków. Syknęłam cicho z bólu.
- Andrea - położyła moją rękę na ramieniu i pomogła mi wstać. Oparłam się o nią i razem z nią wyszłam z lochów.
Kiedy dotarłyśmy do jak się okazało samochodu, zorientowałam się kim na serio jest dziewczyna, która była dosyć podobna do mnie. Czy wiesz kim jest Andrea La Grey? - to pytanie krążyło po mojej głowie, długo po tym jak wsiadłam do jej auta. Spojrzałam na nią błagalnie, ale ona jakby czytając mi w myślach wyciągnęła ze schowka torebkę krwi i podała mi ją.
- Pij - rozkazała. Jej głos był kompletnie wyprany z jakichkolwiek emocji, jakby obojętny. Jakbym była nikim, a przypadkową osobą, którą oczywiście była zmuszona ratować. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie, kiedy patrzyłam na jej twarz i spokój jaki od niej emanował, kiedy prowadziła samochód. Wydawała się być taka zimna. W pewnym momencie przypominała mi nawet Elijah'ę.
Kiedy wypiłam całą zawartość wyrzuciłam opakowanie przez otwartą szybę, oparłam głowę o oparcie fotela.
- Jesteś Andreą La Grey - stwierdziłam po chwili. Dziewczyna zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy, aż jej knykcie pobielały. - Jesteś moją siostrą, prawda? - zapytałam niepewnie, spoglądając na nią.
- Możliwe - odparła spokojnie. Wzięłam głęboki wdech i wsadziłam rękę do kieszeni kurtki. Znalazłam w niej zapasową komórkę. Tak, zapasową. Tamta wypadła mi w barze, teraz jest pewnie w posiadaniu Katherine. Włączyłam ja i wykręciłam numer do przyjaciółki. Nawet obecność mojej niby siostry mi nie przeszkadzała.
- Katherine? - zadałam pytanie, kiedy usłyszałam, że ktoś odbiera. Niestety myliłam się i zamiast jej głosu, usłyszałam znajomy, poważny ton.
- Nell? Tu Elijah, gdzie jesteś? - zapytał, ale zaraz potem tylko szum i pisk dziewczyny.
- Gdzie ty do cholery jesteś! - wrzasnęła do słuchawki. Była zła, bardzo. Nie obędzie się bez wymówek i tłumaczeń. Andrea dyskretnie spoglądała na mnie, słysząc każde słowo.
- Szczerze mówiąc... - spojrzałam za okno. - Nie wiem, ale hej! Gdzie ty jesteś? - zapytałam, zdając sobie sprawę z tego, że cały czas myślałam o tym gdzie jestem, a ani razu nie pomyślałam o mojej przyjaciółce. Pewnie, przecież miałam nadzieję, że mnie szuka, ale wnioskując z tego, że przy telefonie był Pierwotny...
- Ja... - zawahała się i rzuciła jedno spojrzenie na chłopaka, przy drzwiach -...szukam cię, razem z Elijah'ą - oznajmiła pośpiesznie. Zaśmiałam się.
- Rozumiem, ale słuchaj - zaczęłam patrząc na kierowcę - Wracaj do Nowego Orleanu, tam na pewno się spotkamy, dobrze?
- Ale Nell... - dziewczyna spojrzała na mnie z zażenowaniem, co umyślnie zignorowałam. Zajęłam się rozmową niż zwracaniem uwagi na kogoś kto wolał udawać, że mnie nie zna.
- Katherine Pierce masz wrócić do Nowego Orleanu! - rozkazałam ze śmiechem, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę, nie dając dojść jej do słowa. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zignorowałam natrętne myśli o tym co szatynka mogła robić z Mikaleson'em.
- No nieźle - skwitowała dziewczyna obok mnie - Nie dość, że zadajesz się tą zdradziecką уличница, to jeszcze masz konszachty z Mikaelsonami - prychnęła.
- Katherine jest moją przyjaciółką - oznajmiłam, nagle nie mając nawet ochoty na poznanie jej, choć w jednym calu - W przeciwieństwie do ciebie przynajmniej mam przyjaciół. - Andrea zaśmiała się.
- Cóż, lepiej nie mieć żadnego  przyjaciela, niż kilku fałszywych - odparła niewzruszona. Pokręciłam głową. Nie miałam ochoty prowadzić dalej tej konwersacji ani chwili dłużej.

*

- Na co się gapicie? - zapytała Bonnie, wchodząc do salonu. Była zmęczona, a może lepiej określić to na stan przed depresyjny. Może na zewnątrz wyglądała całkiem w porządku, jednak wewnątrz była całkowicie w rozsypce. 
- Na ciebie - odparła Caroline, zakładając ręce pod biustem. Bennett udała, że nic nie wie. Bo przecież nie mogła okazać, że jest lekko zdenerwowana. Nie wiedziała o co chodzi, dopiero kiedy ktoś odezwał się, zatrzaskując drzwi. Bon zagryzła wargę, uśmiechając się pod nosem. 
- Dlaczego? - uniosła lekko głowę. Forbes spojrzała na nią trochę współczująco. Wiedziała teraz, że jej przyjaciółka coś ukrywa i na pewno jej nie odpuści. To samo jej eks, bo przecież jak? Jemu nadal na niej zależy, chociaż zawsze udawał, że tak nie jest. 
- Och, nie udawaj głupiej - odezwał się Kol za nią. Bonnie zacisnęła dłonie na torbie, otwierając drzwi do swojego pokoju. Weszła do niego, zostawiając torbę na łóżku i odwracając się z uśmiechem do obecnych.
- Nie udaję - zaprzeczyła swobodnie. Była z siebie dumna, kłamała jak z nut bez zająknięcia się. Pierwotny uniósł brwi do góry, zakładając ręce na klatce. Care jednak wydawała się to kupić. Uwierzyła jej, nic dziwnego - Bonnie kłamała doskonale.- Nie wiem o co wam chodzi - odparła, wzruszając ramionami.
- Skoro... - blondynka zaczęła. Zdawała się nie widzieć w mowie przyjaciółki nic co wskazywałoby na to, że kłamie. Patrzyła centralnie na nich i nie spuściła wzroku nawet na chwilę. Forbes wiedziała, że Bon nigdy nie potrafiła dobrze kłamać. Zresztą jak ona.
- Caroline, przestań - zwrócił się do niej, po czym spojrzał na dziewczynę - Ona kłamie.
- Nie umiem kłamać. Care to potwierdzi - oznajmiła z uśmiechem, nie za bardzo przejmując się słowami chłopaka. Caroline zdziwiła się tonem jej głosu. Faktycznie. Ona nie kłamała, wcale a wcale. Teraz to pojęła.
- Kol - zaczęła niepewnie - Ona nie kłamie - powiedziała do niego, zupełnie nie zwracając uwagi na mulatkę która wyszła z sypialni i zwróciła się do kuchni. Nalała sobie kawy i upiła łyka, siadając na blacie i w drugiej ręce trzymając gazetę.
- Blondie, przecież...
- Kol, ona nie kłamie - oświadczyła dobitnie, co kompletnie zbiło go z tropu. Musiał jej uwierzyć, przecież ona znała ją dłużej od niego. Mimo to on, też coś wiedział. Znał ją na tyle by wiedzieć, że Bennett tak sobie od tak z nim by nie zerwała.
Doskoczył do czarownicy i zmusił ją by na niego spojrzała.
- Czego ode mnie... - nie dokończyła, wlepiając w niego wzrok.
- Ukrywasz coś? - jej źrenice rozszerzyły się. Nie brała werbeny od jakiegoś czasu. Zaraz jak zaczęła spotykać się z wampirem, po przecież skoro ma go przy sobie, dlaczego miałaby się przed nim zabezpieczać?
- Co ty robisz?! - krzyknęła, kiedy spostrzegła co Pierwotny robi jej przyjaciółce.
- Nie - odparła machinalnie. Mikaelson puścił jej podbródek i zwrócił się do drzwi.
- O co chodzi? - zapytała podniesionym głosem blondynka, niemalże zastawiając mu drogę. Wampir spojrzał na nią.
- Nie wiem - odparł - Ale się dowiem - później zniknął.

*

- Gdzie jest Nell? - zapytał Elijah, poprawiając garnitur i krawat. Katherine, która stała odwrócona do niego tyłem, zapięła stanik i szybko nałożyła na siebie bluzkę, zapinając po kolei guziki.
- Nie chciała powiedzieć - oznajmiła, męcząc się z jednym z zapięć - Kazała mi wracać do Nowego Orleanu - prychnęła.
Oczywiście zrobi to, jednak jak tylko ona wróci, nie obędzie się bez krzyków. Kiedy Pierce wreszcie skończyła z bluzką, ubrała na to kurtkę. Chwyciła komórkę i w mgnieniu oka, znalazła się przy drzwiach.
- Posłuchasz jej? - zapytał, podchodząc do niej, na co ona schyliła lekko głowę. Chwyciła klamkę i pokiwała głową.
- Nie mam innego wyjścia, Elijah - westchnęła. Szczerze to z miłą chęcią rzuciłaby wszystko i biegła do Nell, jednak było to niemożliwe. Cokolwiek się wydarzyło i ktokolwiek ją uratował nie chciał jej robić krzywdy. Gdzieś w głębi nawet ona czuła, że to nie ma prawda się stać. Nie mogło. 
- Masz. Zawsze jest inne wyjście - stwierdził spokojnie, otwierając przed nią drzwi i patrząc w skupieniu. Katherine wpatrywała się w niego, ale po sekundzie odwróciła wzrok.
- Jest bezpieczna - powiedziała w końcu, spoglądając na wampira, który ręką zagradzał jej wyjście.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytał. Katherine zacisnęła zęby.
- Nie wiem, dlatego jestem pewna. - oznajmiła - Kiedy coś wiem, zawsze idzie coś źle, Elijah. Na świecie jest coś takiego jak przeczucie, słyszałeś o nim? - zapytała i przeszła przez próg. Nawet nie odwróciła się by na niego spojrzeć. Martwiła się o przyjaciółkę, ale nie mogła działać wbrew jej woli.

____________________________
 TATAM! Rozdział piętnasty napisany, cóż za radość. No... Oglądaliście już nowe TVD i TO! Jeśli nie, nie wiecie co tracicie. Ech, wymyśliłam nowy "ship" :D Kolvina <3 Ale niestety. Kennett nadal góruje u mnie na liście TOP. Hahahaha, ok :)
Pozdrawiam
Julia <3
Ps: Nie mam bladego pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział.

1 komentarz:

  1. Witaj imienniczko! Wybacz, że tak późno, tpfu, dwa miesiące mnie nie było, ale nareszcie jestem. Co mogę powiedzieć? Rozdział świetny jak zwykle, dodatkowo piękny nowy szablon. Bardzo mi się wszystko podoba <3
    Kennett! Ach, ostatnio napisałam chyba III shoty o nich, a Kolviny nie kupuję haszagsorrynotsorry.
    Ogółem nie wiem czemu, ale w tym rozdziale wkurzała mnie Caroline. Może w następnym przestanie.. No nic. Czekam na więcej z zapartym tchem i zapraszam do siebie ;)
    Na Darknessie dziś powinien pojawić się rozdział.
    Wow, cieszę się, że mogłam wrócić po tak długiej przewie ;)
    ŚCISKAM I WESOŁEGO HALLOWEEN!
    XX
    Nogitsune

    OdpowiedzUsuń

Template by Nielivka