- Oczywiście, proszę podać adres, na pewno ktoś do Pani przyjedzie - poprosił, wyjmując po swojej stronie notes i długopis. Podałam miejsce zamieszkania i szybko się rozłączyłam. Wzięłam klucze i z wampirzą szybkością zniknęłam.
Usiadłam w najciemniejszym miejscu i wyjęłam wszystkie swoje dokumenty. Paszport, dowód rejestracyjny, prawo jazdy... Spojrzałam na na papiery. Na wszystkich widniało to samo.
Nell Pierce. Owoc mojej nienawiści do samej siebie. Nie raz zastanawiałam się, czy nie powrócić do prawdziwego imienia i nazwiska, jednak to dla mnie za dużo. Jedyne czego nie miałam to akt urodzenia. Tego mi brakowało i to musiałam zdobyć. Jedynym problemem było to, że nie wiedziałam jak może nazywać się moja rzekoma siostra. Schowałam dokumenty i wzięłam głęboki wdech. Może lepiej poznać dane mojej matki? Bądź co bądź, to było jedyne wyjście chyba, że jakimś cudem poznam tą dziewczynę. Co graniczyło z poznaniem Jezusa, czyli - niemożliwe. W każdym razie, przynajmniej nie jestem jedynaczką. Jedyne co mnie zastanawia to, dlaczego moja siostra ujawniła się dopiero teraz? Pewnie tak jak wszyscy zostawiła mnie. Nie wiem też czym jest. Bo zakładam, że zwykłą dziewczyną nie jest. Może wampir? Wiedźma, wilkołak? Nie wierzę, że mogłam mieć jeszcze kogoś z rodziny. Byłam pewna, że skoro ja byłam owocem gwałtu to znaczy, że nie mogę mieć rodzeństwa. Chyba, że moja matka była z innym. Z Vincent'em była kilka lat. Co ja bym dała, żeby ona teraz żyła. Najpierw kazałbym jej wytłumaczyć to wszytko, a dopiero później zabiłabym ją, powolną śmiercią. To byłoby piękne i tak wiem, że w tym momencie jestem skazana na potępienie, ale taka była prawda co do moich odczuć. Nienawidziłam moich rodziców. Bili mnie, poniżali, chcieli się mnie pozbyć. Byłam ciężarem, który oni biedni musieli dźwigać. Chciałabym by cierpieli tak jak ja. Żeby czuli każdy wymierzony policzek na swojej twarzy, by odczuwali każde kopnięcie w brzuch, by wiedzieli jak to jest czuć się bezwartościowym śmieciem, który nienawidzi siebie samego. Miałam nadzieję, że w tej chwili gnili w piekle. Był czas kiedy, żałowałam, że mnie urodzili. Wolałam umrzeć niż codziennie przed lustrem wpatrywać się tępo w siebie i myśleć: "
Powinnam się nie narodzić". Jedyne co w sobie kochałam, to to, że potrafiłam bez problemu porozumieć się z osobami w domu dziecka i szpitalu psychiatrycznym. Wstałam i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia, kiedy nagle stanęłam jak wryta, wpatrując się w mężczyznę stojącego przede mną. Uśmiechnął się diabolicznie w moją stronę, w czasie kiedy ja zauważyłam, że nikt w barze nie zwraca na nas uwagi. Jakby byli... zahipnotyzowani?
- Witaj, kochanie - przywitał się, a ja przełykając ślinę, spojrzałam na wyjście. Było blisko, po za tym, przecież on mi nic nie zrobi. Jestem nieśmiertelna,a on? On kim jest?
- Spadaj - syknęłam i wyminęłam go ostrożnie. Nie zaszłam za daleko, bo czarnowłosy pojawił się natychmiast przede mną, w wampirzym tempie. Miałam zamiar go walnąć, moja ręka była już przy jego twarzy, jednak on niewzruszony chwycił ją wyginając tak, że jęknęłam z bólu.
- Jestem hybrydą, złotko - powiedział, wyciągając drugą ręką strzykawkę z przeźroczystym płynem w środku - Nie masz ze mną szans - za nim zareagowałam wbił mi igłę w szyje, poczułam mdłości i po chwili jedyne co widziałam to ciemność przed oczami.
*
Katherine weszła do zadziwiająco cichego lokalu i przystanęła w pół kroku, widząc, że nie ma w nim jej przyjaciółki. Podeszła do stolika przy którym, miała siedzieć Nell i z zaniepokojona zaczęła się rozglądać. Nigdzie jej nie widziała. Coś ją tknęło i spojrzała w dół. Na podłodze leżała komórka, która z całą pewnością należała do brunetki. Przeraziła się i podbiegła do barmana, od razu wpływając na jego umysł.
- Co tu się stało? - blondyn spojrzał na nią jak na idiotkę i pokręcił głową odchodząc od niej i w rękach wycierając ściereczką szklankę. Spojrzała za nim zdezorientowana i oburzona. Wybiegła z baru i w wampirzym tempie udała się do kogoś kto jako jedyny mógł jej teraz pomóc. W dziesięć minut dotarła pod wielką rezydencję z nadzieją, że znajdzie w niej bruneta, który musi jej pomóc. Bez pukania, wpadła do mieszkania i od razu skierowała się w stronę salonu, w którym ostatnio dużo się działo. Odetchnęła głośno z ulgą na widok mężczyzny w garniturze, który właśnie wstawał z kanapy. Zatrzymał się i przyjrzał badawczo dziewczynie, ale nie zdążył nawet otworzyć ust, kiedy wampirzyca zaczęła mówić co ją tu sprowadziło.
- Elijah, wiem, że jestem straszną suką, ale w tej właśnie chwili potrzebuję Twojej pomocy - wyrzuciła na jednym wdech, spoglądając na jego reakcję. Uniósł brwi do góry i znowu miał coś powiedzieć, kiedy po raz kolejny Pierce go wyprzedziła.
- Nie nie chcę nikogo zabić - uprzedziła go - I nie zabiłam w ostatnich dwóch godzinach....
- Chciałem zapytać, w czym potrzebujesz pomocy, Katerino? - powiedział donośnym głosem, powodując u Petrovej, milczenie.
- Nell zniknęła - oznajmiła i na jej nieszczęście w pokoju nagle znalazła się Rebekah, od razu posyłając jej nienawistne spojrzenie.
- I honorowy Elijah, ma Ci ją znaleźć - dokończyła z kpiącym uśmiechem, siadając na fotelu. Nienawidziła Katherine i nawet wiedząc, że jej brat jest w niej zakochany po uszy nie zamierzała jej odpuścić.
- Chcę tylko, by... - zacięła się i zamknęła nagle oczy. Ona chce, ale przecież to nie znaczy, że dostanie. Wampirzyca musiała się pogodzić z tym, że nie zawsze dostaje to czego się chce, czy tego pragnie czy nie.
- Wykorzystać mojego brata - prychnęła, nie zwracając zbytnio uwagi na jej minę. - Jak zwykle. Ty się nigdy nie zmienisz - stwierdziła, ale szybko pożałowała swoich słów, widząc twarz Pierwotnego.
- Pragnę znaleźć przyjaciółkę - wydusiła nie patrząc na Mikaelsona, po czym podniosła głowę, twardo patrząc prosto w jego oczy - Jeśli mi nie pomożesz, znajdę ją bez Ciebie - oznajmiła i miała zamiar odejść, lecz Elijah chwycił ją szybko za rękę, zatrzymując. Odwrócona do niego tyłem, mimo woli uśmiechnęła się na jego słowa.
- Pomogę Ci - oświadczył, czym oburzył blondynkę - Powiedz w czym problem - uniósł do góry kącki ust. Petrova odwróciła się do niego, patrząc mimo wszystko lekko zdumiona, na swojego lubego.
- Elijah...
- Ona Cię znowu wykorzystuje - przerwała jej Rebekah - Nie widzisz tego? - spytała, a Pierce nawet wiedząc, że Pierwotna się myli delikatnie się speszyła. Elijah widząc reakcję swojej Kateriny, patrzył na nią z troską i małym rozbawieniem, jednocześnie odpowiadając siostrze.
- Widzę, że chce odnaleźć przyjaciółkę - powiedział, na co osłupiała Bekah pokręciła głową - I zamierzam jej pomóc.
- Dziękuję - wyszeptała, na prawdę wdzięczna Mikaelsonowi. Niebieskooka usiadła z powrotem zrezygnowana i widocznie zażenowana zachowaniem bruneta. Razem z Katherine, Elijah spokojnie wyszedł z domu.
*
Bonnie po długiej burzliwej kłótni, którą od rana toczyła z myślami zdecydowała się odwiedzić dawną przyjaciółkę. Czuła do niej żal, to prawda, ale teraz tylko ona mogła jej doradzić. Zawsze dziwiła jej się, że tak doskonale wczuwa się w swoją rolę. Jakby była zawodowym psychologiem. Bennett z wahaniem podeszła do domu i kiedy miała zapukać drzwi otworzyły się, a z nich wyszedł niski staruszek z skrzynką. Spojrzał uprzejmie na dziewczynę i uśmiechnął się ciepło, jednak nie zatrzymał się, tylko podszedł do swojej furgonetki. Czarownica podbiegła do niego w chwili, kiedy otwierał drzwi od swojego auta.
- Przepraszam, gdzie dziewczyna, która tu mieszka? - spytała, na co ten spojrzał na nią jak na dziecko.
- Wyszła nie mówiła gdzie - odpowiedział i szybko wskoczył do swojego pojazdu. Ruszył maszyną i zostawił wiedźmę samą. Zrezygnowała z odwiedzin i postanowiła, że wróci do domu, jednak niepohamowana chęć zadzwonienia była większa i brunetka w końcu uległa, wyciągając z kieszeni telefon. Znalazła w kontaktach stary numer Nell i nacisnęła zieloną słuchawkę w nadziei, że wampirzyca nie zmieniła numeru.
- Tu telefon Nell, kto dzwoni? - odezwał się znudzony i zirytowany głos, który Bonnie rozpoznała dopiero po krótkiej chwili.
- Tu Bonnie, gdzie Nell? - spytała, kiedy wsiadła do samochodu, odpalając silnik. Dziewczyna po drugiej stronie zawahała się nad odpowiedzią.
- Abonent czasowo niedostępny, prosimy zadzwonić później - rzuciła Katherine, udając kobietę, która zawsze denerwowała ją, gdy osoba do której dzwoni była po za zasięgiem.
- Katherine, gdzie ona jest? - teraz to Bennett się zirytowała, na co ta westchnęła.
- No przecież mówię, że niedostępna jest - powiedziała, jakby było to oczywiste. Mulatka skręciła w ulicę, prowadzącą do jej domu i czekała, aż jej wróg wreszcie odpowie z sensem. Pierce czasami tak ją wkurzała, że zaczynała poważnie zastanawiać się, dlaczego Nell się z nią przyjaźni.
- To nie jest śmieszne.
- Nie miało być - odrzekła wyprowadzona z równowagi, wciskając czerwoną słuchawkę. Bennett mruknęła coś pod nosem i udała się do domu, bez nadziei, że w najbliższym czasie spotka byłą przyjaciółkę.
*
- Jak to zniknęła!? - wrzasnęła na bruneta, który stał przed nią i ze stoickim spokojem poinformował ją, że dziewczyna, którą miała się opiekować została porwana.
- Jakiś chłopak, wszedł do baru i wstrzyknął jej werbenę do organizmu - oznajmił, na co da zbulwersowała się jeszcze bardziej.
- I nic nie zrobiłeś?! - wybuchła, bliska płaczu. Przyłożyła dłoń do czoła i w jakiś sposób próbowała uspokoić stargane wyznaniem chłopaka. Spojrzał na nią z wyrzutem i niezrozumieniem.
- Kazałaś się nie wtrącać - stwierdził. Dziewczyna roześmiała się histerycznie byle by się nie rozpłakać, bądź gorzej - rozwalić mu łeb. Kazała mu się nie wtrącać, a od kiedy to on ją słucha? Niedorzeczne, z chęcią wyrwałaby mu serce, byle tylko nie słyszeć dalej jego głosu.
- Kazałam Ci się nie wtrącać - wyszeptała, jednak takim głosem jakby mówiła to mała dziewczynka. Rozpaczliwie i piskliwym tonem. - Od kiedy słuchasz moich rozkazów!?
- Uspokój się - spojrzała na niego jak na idiotę, po czym zamknęła oczy - Znajdzie się - został przygnieciony do ściany, z wampirzą szybkością, co nawet dla niej było zaskoczeniem.
- Inaczej Cię zabije - wywarczała , obnażając kły i puszczając go. Odeszła od niego i zniknęła za zakrętem.
*
- Na prawdę jestem Ci wdzięczna, Elijah - powiedziała do niego, siedząc na miejscu pasażera i przyglądając się drzewa jakie mijali, jadąc samochodem. Spojrzał na nią. Nie mógł uwierzyć, że przez ten krótki czas Katherine zmieniła się w jego Katerinę. Tak bardzo pragnął tego i teraz kiedy tak na nią patrzy, nie może uwierzyć swoim oczom.
- Potrzebowałaś pomocy - oznajmił po chwili, lecz nie odwracał wzroku od drogi - Damie w potrzebie się nie odmawia - uśmiechnął się do niej miło. Brunetce na te słowa zrobiło się ciepło w sercu, choć wiedziała, że jeśli okaże więcej dobroci , ludzie zaczną oczekiwać, że już zawsze taka będzie. Nie mogła na to pozwolić. Nigdy nie będzie taka jak wcześniej.
- Elijah, tylko się nie przyzwyczajaj - ostrzegła go.
- Dlaczego? - zapytał, nie pokazują, że słowa dziewczyny lekko go zasmuciły.
- Wiedz, że nigdy nie będę taka sama - powiedziała, patrząc na widoki za oknem. Cieszyła się, że tu jest. Z nim, w jego aucie. Nie mogła go jednak zwodzić i oszukiwać. Nie zasługiwał na to.
- Nie przeszkadza mi to - stwierdził po chwili, czym zdziwił Petrovę.
- Kłamiesz - odezwała się, choć wiedziała, że to nie możliwe.
- Dobrze wiesz, że ja nie kłamię - powiedział rozbawiony. Resztę drogi przemilczeli, każdy myśląc nad czymś zupełnie innym.
*
___________________________________________
I jak? Podoba się? Mnie tak szczerze, średnio. Może lekko przesadziłam z Kath. Dzisiaj było jej dość dużo. Przebaczcie mi proszę :D Jak myślicie kim są nowe postacie? Oraz co myślicie o siostrze Nell?
Pechowa trzynastka...
Pozdrawiam i do napisania J <3