piątek, 21 marca 2014

Rozdział 5


Rozdział 5
Długo nie mogłam się otrząsnąć…, Co ja mówię? W ogóle się nie otrząsnęłam! Jej widok i Pierwotnego zwalił mnie z nóg. Oni przyjaciele? Ja chyba śnię. Zaraz po tym zdarzeniu, wróciłam do domu, była czternasta. Postanowiłam, że uduszę Katherine za nie powiedzenie mi prawdy. Wzięłam komórkę ze stolika nocnego i wybrałam jej numer.
Odebrała po dwóch sygnałach:
- Hej!
- Cześć, możesz do mnie przyjechać?
Zapytałam bez ogródek.
- Jasne, coś się stało?
- Nie muszę po prostu z Tobą porozmawiać.
-Okej, będę za pół godziny.
Rozłączyła się. Nie okłamywałam jej. Chciałam porozmawiać, ominęłam tylko jeden drobny szczegół. Zupełnie nie ważny. Miałam pół godziny, więc postanowiłam się napić. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafki z alkoholem. Wyjęłam z niej bourbon i nalałam do szklanki, ponownie usiadłam na łóżku i popijałam bursztynowy płyn. To, że Bonnie była z Pierwotnym, mnie nie uspokajało. Bałam się o nią. Chciałam dowiedzieć się od, Katherine, co ich jeszcze łączy. Ona wiedziała więcej niż mówiła, wiem to. Wypiłam do końca płyn i odłożyłam szklankę na stolik nocny, w tej samej chwili, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i od razu rzuciłam się na niczego spodziewającą się Katherine i przygniotłam do ściany, dusząc gardło tak, że ledwo mogła oddychać.
- Mogę wiedzieć, czemu…się…na mnie… rzuciłaś?!
Wychrypiała.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś!? Że przyjaźni się z Kol’em?
Wyjaśniłam już trochę spokojniej, widząc, że nie wie, o co chodzi. Byłam wściekła, ale widząc, że moja przyjaciółka traci przytomność, puściłam ją. Upadła na ziemie i zaczęła rozcierać sobie szyję.
- Nie pytałaś. – Ciągnęła widząc, że posłałam jej wrogie spojrzenie – Dobra, bałam się twojej reakcji.
Mój gniew złagodniał, na, tyle, że jej można powiedzieć wybaczyłam. Sama nie jeden raz nikomu nic nie mówiłam, bo bałam się ich zachowania.
- I jak? – Zapytała siadając na fotelu, ale widząc, że nie rozumiem pytania ciągnęła – No to spotkanie? Jaka była JEJ reakcja?
Opowiedziałam jej całą historię ze szczegółami, a ona słuchała z szeroko otwartymi oczami.
-WOW, - Powiedziała na końcu, – Ale jaka bransoleta?
Pokazałam jej mój prawy nadgarstek, na którym ukazała się owa dziwna bransoleta z magicznym wzorem. Kochałam ją. Jak myślałam jej wzrok od razu spoczął na wzorze.
- Co to za…..?
Nie wiedziała jak to nazwać, ale wiedziałam, że chodziło jej o to, co widniało na bransolecie.
- To znak Celtów, ale tylko czarownice lub wyższe istoty mogą go zobaczyć – Powiedziałam – Ty go nie widzisz, możesz zobaczyć tylko wzorek.
Wyjaśniłam. Ja byłam wampirem, a raczej można tak powiedzieć. Na razie stawiam, że jestem tylko wampirkiem, a nie jakąś hybrydą. Jak Klaus.
- Okej – Powiedziała – To, co teraz zrobisz?
- Nie wiem. Biedaczka mam nadzieję, że nie trafi przez ze mnie teraz do Wariatkowa.

***
W tym samym czasie Bonnie, nadal była w szoku. Jednak był on już mniejszy. To, że jej przyjaciółka, (Można powiedzieć) zmartwychwstała, zwaliło ją z nóg. Uważała Nell za martwą, a ta magicznie pojawia się w Nowym Orleanie, gdzie mieszka, gdzie studiuje.. To dla niej dziwne. Jednak też ją zainteresowało, bo może jednak o niej nie zapomniała, tak jak sądziła. Tylko, dlaczego teraz? Po tym jak uciekłam z parku i to w wampirzym tempie, utwierdziło Bonnie w przekonaniu, że jestem wampirem. Ale chyba nie chciała dopuścić myśli, że to przez to uciekłam.
Siedziała w pokoju Pierwotnego i spoglądała w dal. Obok niej siedział Kol. Nie bardzo wiedział, dlaczego Bonnie tak się mną załamała. Po niespełna dziesięciu minutach z pod jej powiek popłynęło kilka łez. Stało się tak ponieważ, Bonnie przypominała sobie każde wspomnienie związane ze mną.  Były to łzy szczęścia, dlatego, że wróciłam i łzy smutku, ponieważ wspomnienia z wydarzeń zaraz po mojej ucieczce powracały ze zdwojoną siłą.
Kol zaniepokojony całą tą sytuacją, odwrócił Bonnie tak, że patrzyła Prosto w jego oczy sprawiając też, że obudził ją z transu.
- Bonnie, powiesz mi w końcu, kim była tamta dziewczyna?
Zapytał łagodnie, a ta wybuchła płaczem. Reakcja Pierwotnego była natychmiastowa. Przysunął ją jeszcze bliżej siebie, przytulił i zaczął gładzić po włosach, wyszeptując jakieś słowa na uspokojenie.
- Ja…ona była… - Próbowała powiedzieć, ale nie była wstanie uspokoić się na tyle by sformułować choć  zdanie – Przepraszam…
Spojrzał na nią i pomyślał, że jutro wszystko mu powie. Kimkolwiek była ta dziewczyna sprawiła, że Bonnie potrzebowała odpoczynku bardziej niż zwykle.
Spojrzał na Bonnie jeszcze raz i zobaczył, że zasnęła. Wziął ją delikatnie na ręce i położył na swoim łóżku przykrywając ją kocem. Następnie usiadł w fotelu, obserwując czarownicę.
***
Położyłam się na swoim łóżku i patrzyłam na sufit. Katherine wyszła przed chwilą, mówiła, że ma jakieś spotkanie o dwudziestej pierwszej. A była dwudziesta trzydzieści. Nie była wylewna.  Jak zwykle zresztą. Ja też nie należałam do gaduł. Ale gdzie mogła pójść?
***
Katherine skierowała swój wzrok na wielką wille Mikaelsonów i podszedła bliżej. Wiedziała, że Nell wścieknie się, kiedy dowie się gdzie idzie. A ona musiała wyjaśnić Bonnie wszystko. Wiedziała, że Nell będzie teraz raczej siedzieć w domu i unikać Bonnie. Katherine znała ją najlepiej, zaraz po Bonnie. Wiedziała też, że Nell boi się ją zranić. Sama nie przepadała za mulatką, ale robiła to dla niej. Sama nie wiedziała, dlaczego. Być może przez nią zmieniła swe serce na tyle by móc pomagać. Jednak ona wiedziała coś, czego nawet, Bonnie nie wiedziała o Nell. Mianowicie to, że tak naprawdę to nie nazywa się tak jak się przedstawia. Sama też nie wie, że Katherine się o tym dowiedziała. Tak naprawdę nazywa się Claudia Lydia Clarissa La Grey.  Długie i bardzo przypominające jej dawne życie, dlatego po powrocie z domu dziecka zmieniła na Nell Pierce. Teraz ona musi pomóc jej, naprawić to, co zepsuła. Dlatego stoi teraz przed domem Mikaelsonów. Katherine ruszyła do drzwi i delikatnie zapukała. Mieszkańcami domu były same wampiry, więc, długo czekać nie musiała. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się a za nimi stał nie, kto inny jak Klaus. Był ubrany w jeansy, czarną koszulkę i skórzaną kurtkę. Nie miał zadowolonej miny, kiedy ją ujrzał.
- Czego chcesz? – Zapytał oschle, Katherine się go nie bała, więc uśmiechnęła się arogancko.
- Czy zastałam twojego kochanego braciszka?
- Elijah wyszedł kilka godzin wcześniej, jeśli chciałaś się z nim spotkać to trzeba było łaskawie przyjść wcześniej.
Westchnęła zażenowana.
- Chodzi mi o tego drugiego, bardziej porywczego i aroganckiego. – Wyjaśniła, a on spojrzał na nią podejrzliwie.
- Jest na górze – Ale za nim weszła, on zagrodził jej przejście, odsunęła się o krok – Czego od niego chcesz?
Zapytał się jeszcze raz. Katherine wahała się nad odpowiedzią. Powiedzieć prawdę czy skłamać?
- Sprawy mojej przyjaciółki – Powiedziała on spojrzał na nią jakby była jakimś zjawiskiem
paranormalnym – Nie twoja sprawa, a teraz sorry, ale muszę przeprowadzić trudną, delikatną i niebezpieczną konwersację z twoim ździebko agresywnym braciszkiem i ujść z tego cało.
Po tych słowach, odsunęła zdezorientowanego mieszańca na bok i weszła do wielkiej rezydencji. Uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją i weszła do holu, a z holu po schodach do góry. Poszukała pokoju Kola i zapukała. Usłyszała tylko krótkie: Proszę. Weszła i zobaczyła przed sobą Kola i Bonnie. Patrzyli na nią ze zdziwieniem.
- Jestem tu ze sprawą Nell. – Wyjaśniła szybko uprzedzając ich pytania, po czym usiadła na fotelu.
- Ale ty jej nawet nie znasz. – Powiedziała z niedowierzaniem czarownica. Katherine uśmiechnęła się przebiegle.
- I tu jest błąd, droga Bonnie.
- Co?
- A to, że pani Pierce jest także moją przyjaciółką.
Patrzyła teraz, jaka będzie jej reakcja, wiedziała, że nie powiedziała jeszcze nic Kolowi. Nie lubiła jej więc wyraz twarzy Bonnie, wywołał u niej jeszcze większy uśmiech samozadowolenia. Ale nie miała za dużo czasu, więc od razu przeszła do sedna sprawy.
- Słuchaj – Zaczęła, a mulatka zaczęła ją obserwować - Ty też, zgaduję, że mała wiedźma jeszcze nic nie mówiła – Skierowała te słowa do Kola, który wcześniej tylko obserwował całą scenę.
- A więc – Zaczęła opowiadać jej całą historię, a na koniec powiedziała –Musisz jeszcze wiedzieć, że Nell nie jest tym, kim ci się zdaje, chodzi mi o przeszłość. A teraz wybacz, ale muszę lecieć.
Po tym w wampirzym tempie wybiegła z pokoju.
- Ja też muszę już iść, dzięki Kol jeszcze się odezwę – Powiedziała, dała mu jeden pocałunek i też wyszła.
______________________________________________________________
Widzę, że nikt nie komentuje. Szkoda. Wiem, że super nie piszę, więc ich nie oczekuję no i skoro nikt mnie nie lubi to trudno. Jeśli macie jakieś propozycję, albo pytania to piszcie.
Do Napisania J :*


2 komentarze:

  1. Zaczęłam czytać tego bloga dzisiaj, więc komentuję na tym rozdziale :) Po pierwsze: jesteś genialna!
    Po drugie: świetnie piszesz i pisz tak dalej!
    Po trzecie: Zyskałaś stałą czytelniczkę :3
    Jestem ciekawa, co będzie dalej :)
    Pozdrawiam i życzę weny!!! :D

    OdpowiedzUsuń

Template by Nielivka